Sam oceń

     Odnośnie sprawiedliwego sądzenia tak ja, jak i każdy inny praktykujący w tym zawodzie prawnik na pewno może bardzo dużo powiedzieć. Podejrzewam, że jeśli kiedykolwiek Drogi Czytelniku miałeś bliższy kontakt z sądownictwem to też coś na ten temat wiesz. Większości jednak osób, które nigdy nie miały do czynienia z sądami i sądownictwem być może sądownictwo dalej kojarzy się ze sprawiedliwym sądzeniem i bezstronnym  wymierzaniem sprawiedliwości. Bardzo chciałbym aby zawsze tak było, by prawo nie było łamane, a przestrzegane  choćby w sądach i bardzo ubolewam, że niestety często tak nie jest. Nie chcę się mądrzyć, ale przez ponad 20 lat praktyki tak podczas studiów prawniczych, później odbywania aplikacji sądowej, wieloletniej pracy w kilku sądach, a obecnie będąc w korporacji adwokackiej i radcowskiej i wykonując zawód adwokata i radcy prawnego bardzo dużo mogę na ten temat powiedzieć. Nic więc dziwnego, że nawet na gmachu Sądu Najwyższego w Warszawie jako jedna z wypisanych na jego murach sentencji widnieje sentencja „najwyższe prawo najwyższym bezprawiem”.

     Nie chcę tu przytaczać konkretnych przykładów spraw, które miałem pracując w sądownictwie czy tym bardziej spraw swoich klientów, których reprezentowałem jako adwokat czy radca prawny, a za przykład mogę podać moją sprawę.

Sprawa zaczęła się od tego, gdy pewnego poranka (de facto w dniu 13 grudnia – rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, za który też władza nie odpowiedziała) jadąc do pracy tak przejechałem skrzyżowanie ulic Al. Popiełuszki i Upalnej w Białymstoku. Zobacz proszę nagranie z rejestratora w odtwarzaczu z prawej strony.

     Oczywiście jak to zwykle bywa trafił się wielce zorientowany w przepisach ruchu drogowego pan policjant, który wykonując czynności najwyraźniej chcąc się popisać przed koleżanką, z którą wykonywał swe czynności od razu chciał pokazać jaki to on ważny jest i jak wymierza sprawiedliwość. Przepraszam za ironiczny ton mojej wypowiedzi, ale proszę przeczytaj dalej, a się dowiesz Drogi Czytelniku jak dobrze ten dzielny policjant sam znał się na prawie ruchu drogowego, które będąc w drogówce egzekwował i karając innych kierowców mandatami sam ani nie znał przepisów ruchu drogowego, ani nawet nie rozróżniał znaków drogowych, a nawet nie wiedział który znak drogowy co oznacza.

     Dzielni funkcjonariusze od razu chcieli ukarać mnie mandatem, którego nie przyjąłem, więc sprawa trafiła do sądu. Jak to zwykle bywa sąd na początku standardowo w takich przypadkach od razu wydał skazujący mnie wyrok nakazowy, w którym skazał mnie na karę grzywny w wysokości 400 zł, od którego się odwołałem i zaczęło się sprawiedliwe sądzenie w wykonaniu sędzi Anety Kamieńskiej (na wszelki wypadek dodam, że nie jest to ta sama sędzia K., o której pisałem w zakładce „Sędziowie?”, bo tamta awansowała i obecnie sądzi w sądzie okręgowym w Białymstoku wraz z Bogusławą Zieleniewska – Masłowską, o której piszę w zakładce „sędzia Zieleniewska-Masłowska” ) w sprawie  prowadzonej przed Sądem Rejonowym w Białymstoku pod sygn. III W 92/20. 

     W sprawie oczywiście przedstawiłem nagranie z tego zdarzenia, tak w swoich pismach do sądu jak i na kilku rozprawach, które się odbyły w tej sprawie podnosiłem, że skrzyżowanie to jest źle oznaczone, że nie ma tam zakazu zawracania, że setki kierowców każdego dnia postępuje tam tak samo jak ja i wystarczy kilkanaście minut aby się o tym przekonać – obejrzyj proszę filmy, które nagrałem na tym skrzyżowaniu i dołączyłem jako dowody w mojej sprawie (dodam tylko, że w komentarzach określając „głupie prawo” nie miałem na myśli rzeczywistego powszechnie obowiązującego prawa, a jego interpretację przez policjantów):

Wprawdzie przyznawałem, że na pasie, którym jechałem był znak drogowy poziomy P-8b (narysowana na jezdni strzałka w lewo), jednak znaku S-3 (których połączenie nie pozwalało by mi zawrócić) nie było. Co prawda był bardzo podobny znak do znaku S-3, jednak nie był to taki sam znak (znak S-3 jest znakiem sygnalizacji świetlnej z 2 strzałkami skierowanymi w lewo i na wprost, a na skrzyżowaniu, które przejeżdżałem był znak z tylko jedną strzałką w lewo), a co za tym idzie znaku, który był na tym skrzyżowaniu nie przewidywało ówczesne prawo (Rozporządzenie Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie znaków i sygnałów drogowych z dnia 31 lipca 2002 r. (D z.U. Nr 170, poz. 1393) – załączam z prawej strony. Co za tym idzie ani obowiązująca w tym czasie ustawa Prawo o ruchu drogowym z dnia 20 czerwca 1997 r . (Dz.U. Nr 98, poz. 602), ani żaden inny akt prawny nie zabraniały mi wykonać manewru, który wykonałem. Pani sędzia Kamieńska doskonale o tym wiedziała. Doskonale wiedziała, że nie złamałem prawa i nie powinienem być skazany, zwłaszcza, że podstawową zasadą prawa karnego jest, że prawa karnego nie można interpretować rozszerzająco, a co za tym idzie nie można karać za coś, co nie jest zabronione.

Nie wiem czy chciała mnie skazać, ale kombinowała i to bardzo decydując czy ma przestrzegać prawa, czy próbować mnie skazać. Przesłuchała jako świadka policjanta, który mnie zatrzymał – który jak się okazało pomimo tego, że już od wielu lat pracuje w drogówce i co dnia każe kierowców mandatami sam nie zna ani przepisów prawa, ani nawet przepisów ruchu drogowego, ani nawet znaków drogowych – nie odróżniał nawet znaków nakazu od znaków zakazu itd.

Jak ktoś taki może pracować w drogówce i karać innych kierowców mandatami czy nawet sam kierować pojazdem skoro sam nie zna ani przepisów, ani znaków drogowych, za których rzekome naruszenie każę? Sam oceń, czy ktoś taki ma jakiekolwiek prawo oceniać czy karać innych i czy powinien pracować tam, gdzie pracuje i karze już od kilkunastu lat. Z prawnego punktu widzenia takie mandaty przez niego wystawione jako bezzasadne i sprzeczne z prawem powinny być anulowane, pieniądze powinny zostać zwrócone i państwo powinno zapłacić odszkodowania każdej osobie, która została poszkodowana przez takiego łamiącego prawo policjanta.

     Czy to było sprawiedliwe i bezstronne sądzenie i sędzia Kamieńska orzekła zgodnie ze stanem faktycznym czy choćby z materiałem dowodowym zgromadzonym w sprawie – do czego była zobowiązana swoim ślubowaniem, jakie złożyła odbierając nominację sędziowską i wykonywanym przez nią zawodem sędziego? Oczywiście, że nie.

     Jak usłyszałem wydane w sprawie orzeczenie nie wiedziałem, czy mam się z tego śmiać, czy płakać z żałosności takiego sądzenia.

     Czy sędzia Kamieńska złamała prawo i złożone przez siebie ślubowanie? Jak najbardziej i to w pełni świadomie i cynicznie. Doskonale wiedziała, że powinna mnie uniewinnić bo w myśl prawa nie było żadnego zakazu bym tam skręcił. Jeśli by uznała, że nie mogłem tam wykonać manewru jaki wykonałem i złamałem przez to obowiązujące prawo to powinna skazać mnie na grzywnę (choć skazanie byłoby sprzeczne z prawem). Zamiast to zrobić wolała sama złamać prawo i umorzyć postępowanie powołując się na nieprawdziwą opinię, z której wynikało, że mam urojenia (jest o niej w zakładce „komornik Capała”) uznając, że byłem przez te rzekome urojenia niepoczytalny. Może zatem tak jak przyjmuje sędzia Kamieńska tylko uroiło mi się, że tego dnia przejeżdżałem przez to skrzyżowanie? To byłoby bardzo dziwne urojenie, bo poparte nagraniem z tego zdarzenia (w odtwarzaczu wyżej). Dodatkowo musiało się uroić nie tylko mi, ale i policjantom, którzy mnie tam zatrzymali i byli przesłuchani w sprawie, a nawet samej pani sędzi Kamieńskiej, która prowadziła ten proces uznając finalnie, że nie popełniłem rzekomego wykroczenia, bo mam urojenia, a przez to jestem niepoczytalny – jak orzekła (orzeczenie z prawej strony pod przyciskiem. Nie jest podpisane, bo pochodzi z bazy sądownictwa, gdzie są publikowane bez podpisów, ale zapewniam, że zostało wydane i jest prawomocne).

     Czy sędzia Kamieńska mogła myśleć, że jestem niepoczytalny? Oczywiście, że nie, bo niemalże w tym samym czasie sądziła inną sprawę, w której występowałem jako pełnomocnik koleżanki, która została potrącona na przejściu dla pieszych przez niedowidzącego kierowcę. Zadziwiającym jest więc, że w jednej sprawie sędzia Kamieńska uznaje mnie za niepoczytalnego, a w drugiej dopuszcza mnie jako mecenasa do stawania przed sądem (nią samą) i reprezentacji innych osób. Czyżby dopuszczała do stawania przed sądem (nią samą) niepoczytalnych mecenasów i pozwalała narażać w ten sposób ludzi, których reprezentują? 

     Sam oceń czy tak postępując działała zgodnie z prawem, albo choć ze złożonym przez siebie ślubowaniem, w którym ślubowała stać na straży prawa, obowiązki sędziego wypełniać sumiennie, sprawiedliwość wymierzać zgodnie z przepisami prawa, bezstronnie. Czy tak postępując sędzia Kamieńska kierowała się zasadami godności i uczciwości – do czego jest zobowiązana wykonując zawód sędziego? Czy chciałbyś Drogi Czytelniku być sądzonym przez kogoś kto tak sądzi? Czy sędzia, która tak orzeka powinna wykonywać tę bardzo szczególną i odpowiedzialną pracę? Czy może powinna być ukarana za takie postępowanie, które przejawia nie tylko do mnie, ale też do innych osób w sądzonych przez nią sprawach? 

     Niestety takie nonsensowne i łamiące prawo sądzenie spotyka się nader często. Od siebie mogę przytoczyć też drugą moją sprawę, która też trafiła pod rozstrzygnięcie podlaskich sądów – przeczytaj proszę zakładkę „komornik Capała”, z której nie tylko dowiesz się więcej na temat łamiącego prawo podejścia sędziów i prokuratorów, ale też bezkarnego łamania prawa przez komorników. 

Ubolewam nad tym, ale nonsensowne orzeczenia zapadają nie tylko w stosunku do mnie. Takich spraw i skrzywdzonych przez wymiar niesprawiedliwości ludzi jest tysiące, o czym też pisałem w zakładce „Sędziowie?”. Kiedyś chcieli by przyjmować, że wyroków się nie komentuje. Ale jak nie komentować krzywdzących niewinnych ludzi albo coraz bardziej idiotycznych i niedorzecznych orzeczeń?

Poniżej zamieszczam informacje na temat kilku z nich: 

Nie kieruję się tu żadnymi przekonaniami politycznymi ani nie chcę obalać ani krytykować żadnego z rządów, bo nie o politykę mi chodzi a o sprawiedliwe sądzenie. Abstrahując, że ta Pani określa siebie aktywistką czy ma jakieś połączenie z polityką to merytorycznie jak najbardziej się z nią zgadzam, że sędziowie zdecydowanie nie powinni wydawać niesprawiedliwych wyroków i karać osoby za to, że walczą z ich niesprawiedliwością – co miało miejsce w jej i tysiącach innych spraw.

 

Walczmy z bezkarnością sędziów, prokuratorów

i urzędników.

 

Zróbmy wszystko, by ich odpowiedzialność nie była jedynie fikcyjna – jak jest obecnie, a by odpowiadali materialnie całym swoim majątkiem i karnie i by ich sprawy nie rozstrzygali jedynie ich koleżanki i koledzy (bo zawsze zostaną uniewinnieni i dalej nie poniosą żadnej odpowiedzialności) – dopiero wtedy skończy się ich bezkarne łamanie prawa.

Naciskajmy na posłów i senatorów lub zbierzmy podpisy i zróbmy inicjatywę obywatelską by ustawa o odpowiedzialności sędziów, prokuratorów i urzędników państwowych rzeczywiście zaczęła funkcjonować i by nie byli bezkarni i za nic nie odpowiadali jak jest obecnie.

 

Da się.
Jednak to dopiero początek i niestety bardzo mały wyjątek od powszechnej reguły braku odpowiedzialności i bezkarności tak postępujących.
Zróbmy wszystko, by osoby, które są odpowiedzialne za takie łamanie prawa rzeczywiście odpowiedziały za swoje działania – zarówno całym swoim majątkiem jak i karnie.
Dopiero jak taki prokurator, urzędnik czy sędzia będzie musiał „ze swojej kieszeni” zapłacić te miliony, które przez niego traci Skarb Państwa (a tak naprawdę my jako każdy z podatników, którzy płacimy za jego łamanie prawa) to następny się zastanowi czy prawo złamać.

Upomnijmy się, aby za ich postępowanie zapłacili oni sami. Niech teraz te koszty zostaną ściągnięte z ich prywatnego majątku, a nie my – każdy z podatników musimy za to płacić – jak jest obecnie!